OBYWATELSKI RUCH OBRONY BEZROBOTNYCH - STOWARZYSZENIE...
OBYWATELSKI RUCH OBRONY BEZROBOTNYCH - STOWARZYSZENIE OGÓLNOPOLSKIE <orob.blogi.pl>
VII Kongres Regionalnych Towarzystw Kultury
Gorzów Wielkopolski 20-21 września 2002 r.
"Być narodowi pożytecznym" (Stanisław Staszic)
Andrzej Siciński. Rola stowarzyszeń regionalnych w budowaniu społeczeństwa obywatelskiego
Co się dzieje z naszą demokracją? Pojęcie społeczeństwa obywatelskiego zbanalizowało się ostatnio przez zbyt częste i do tego bezrefleksyjne powtarzanie, traktowanie go nieraz jako swego rodzaju zaklęcia. Niektórzy wręcz twierdzą, że w tej sytuacji należy z niego zrezygnować. Tymczasem, jeśli na tym Kongresie – a także w innych podobnych okolicznościach – chcemy coś powiedzieć na temat społeczeństwa obywatelskiego, to przecież nie idzie nam o mniej lub bardziej uczone definicje1 , ale o coś, co się na szczęście jeszcze nie zbanalizowało: o demokrację w naszym życiu publicznym.
.
We współczesnych rozwiniętych społeczeństwach występują zazwyczaj dwie „klasyczne” postacie demokracji: demokracja przedstawicielska i demokracja bezpośrednia. Ta pierwsza – reprezentowana przez parlament i wybrany przez niego rząd; ta druga – reprezentowana przez samorząd lokalny i organizacje pozarządowe, czyli właśnie przez społeczeństwo obywatelskie.
.
Jednym z najważniejszych celów przyświecających budowie III Rzeczypospolitej było stworzenie w Polsce systemu demokratycznego. Prowadzić do tego miał właśnie rozwój społeczeństwa obywatelskiego, społeczeństwa będącego zaprzeczeniem koncepcji „realnego socjalizmu”. Nadzieję na budowę takiego społeczeństwa obywatelskiego zdawał się stwarzać gwałtowny rozwój „Solidarności” w drugiej połowie 1980 r. i w roku 1981 – jednak stan wojenny uniemożliwił ten rozwój. Kolejną szansą był, zainicjowany w połowie 1989 r., ruch „komitetów obywatelskich”. On również szybko został zmarnowany – tym razem wskutek tzw. wojny na górze, podjętej przez niektórych spośród czołowych działaczy „Solidarności”. Wkrótce jednak po obradach Okrągłego Stołu zaczęło pojawiać się w całym kraju bardzo wiele inicjatyw obywatelskich: nieinspirowanych, niefinansowanych, nienadzorowanych przez państwo inicjatyw w takich dziedzinach jak oświata, samopomoc społeczna, ochrona zdrowia, kultura i in. Szybki rozwój tego ruchu – wbrew optymistycznym oczekiwaniom – zaczął jednak wyraźnie słabnąć po roku 1992. Przyczyniła się do tego zła atmosfera społeczna (podsycana przez część polityków), która w pewnym momencie powstała wokół tzw. organizacji pozarządowych (niektóre ze stowarzyszeń i fundacji nastawione były bowiem nie na działalność dla innych, ale na bogacenie się, nie zawsze w legalny sposób, samych założycieli). Przyczynił się też brak ustawodawstwa umożliwiającego efektywne funkcjonowanie organizacji pozarządowych. Tymczasem właśnie te organizacje mają szansę na uaktywnianie, unowocześnianie społeczeństwa – mogą stanowić pomost między „masami” i elitami.
.
Nie mniej ważny jest też drugi – obok organizacji pozarządowych – „filar” społeczeństwa obywatelskiego, tj. samorządy lokalne. Również jego początkowy rozkwit jako autentycznej reprezentacji szerokich kręgów społeczeństwa – reprezentacji przez ludzi najlepszych, najbardziej kompetentnych, zasługujących na szacunek, wykazujących pasję społeczną i bezinteresowność – został zmarnowany przez naszą upartyjnioną w najgorszym sensie tego określenia, „klasę” polityczną.
.
W rezultacie dziś mamy demokrację, którą coraz częściej – i słusznie – określa się jako demokrację „fasadową”. Nie tylko głównym, ale niemal jedynym jej przejawem na szczeblu ogólnonarodowym – gdzie jest miejsce na demokrację przedstawicielską – stanowi udział w wyborach parlamentarnych (ze znaczącym odsetkiem osób rezygnujących nawet z takiego tylko udziału). Słabość społeczeństwa obywatelskiego sprawia jednak, iż nawet mechanizm naszych wyborów parlamentarnych trudno uznać za w pełni demokratyczny: co prawda nikt nie jest zmuszany do głosowania na kandydatów A, B czy C, a nie X, Y, Z, ale sami kandydaci wyselekcjonowani są w sposób mało demokratyczny: głównie bowiem dobiera ich aparat partyjny bez udziału szerszych kręgów społecznych.
.
Coraz silniejsza staje się też presja na upartyjnienie także demokracji lokalnej. Nie tak dawno jeden z liderów parlamentarnych SLD stwierdził bez osłonek, że sposób przeliczania głosów w wyborach samorządowych ma konsolidować partie, a uniemożliwić sukcesy wyborcze „efemerycznym komitetom”. Ideałem tu jest wiec wręcz wyeliminowanie demokracji bezpośredniej: nie społeczeństwo obywatelskie, ale partie polityczne mają decydować na wszystkich szczeblach – najlepiej: o wszystkim. Trafnie zauważył jeden z publicystów, iż „samorządność została Polakom ukradziona”2 – powiedzmy ostrożniej: są groźne próby ukradzenia jej.
.
Do czego niezbędne nam jest społeczeństwo obywatelskie? Po pierwsze – o czym już mówiłem – jedynie społeczeństwo obywatelskie umożliwia realne funkcjonowanie niefasadowej demokracji. Ale jest też i po drugie i po trzecie.
.
A więc po drugie: Kraj nasz jest stale krajem cywilizacyjnie zacofanym – choć tego staramy się często nie dostrzegać i nie przyznawać. Pozwolę sobie na zacytowanie tego, co powiedziałem przed trzema miesiącami na konferencji zorganizowanej u Prezydenta RP przez Komitet Prognoz „Polska 2000 Plus” PAN: „[... nasze] zacofanie objawia się w życiu społecznym na wiele sposobów: i w analfabetyzmie funkcjonalnym bardzo wielu Polaków (nie rozumiejących najprostszych nawet komunikatów płynących z mediów czy tekstów rozmaitych instrukcji, nie mówiąc o tym, że nie mają oni prawie żadnych kontaktów ze słowem pisanym); nie znających ani historii Polski, ani większości symboli narodowych (np. w czasie świąt państwowych na wielu domach nie są wywieszane polskie flagi), obyczajów – jakby wykorzenionych z polskiej kultury narodowej; objawia się w nieznajomości mechanizmów funkcjonowania państwa, funkcjonowania gospodarki (nie mówiąc o braku znajomości choćby podstaw funkcjonowania systemu międzynarodowego). Bardzo często współwystępuje z tym swoista mieszanka kompleksu wyższości („my bohaterscy Polacy, którzy tak nacierpieliśmy się w czasie wojny i za rządów komunistów”...) z kompleksem niższości („wykupią naszą ziemię i fabryki”...)”3. Dodajmy, że objawia się też we wszechobecnym brudzie, często występującym nieładzie, niedbałości o wiele naszych wsi, osiedli, miast, domów; w niewielkiej trosce o zdrowie itd., itd. – nie będę mnożył listy tych przykładów.
.
I moją konkluzją we wspominanym wystąpieniu było stwierdzenie, które i na tym Kongresie poddaję pod rozwagę: „Jeśli nie chcemy, aby nasze wychodzenie z zacofania rozciągnięte było na kilka pokoleń (choćby z powodu konieczności zaangażowania znacznego kapitału), ważną rolę w tym procesie powinno odegrać społeczeństwo obywatelskie. Warunkiem tego jest możliwie szybkie doprowadzenie do dalszego rozwoju sektora organizacji pozarządowych i uzdrowienie systemu samorządu lokalnego, a dzięki temu i uzdrowienie naszej gospodarki, którą po okresie polskiego »cudu gospodarczego« klasa polityczna doprowadziła do obecnej zapaści (w szczególności: tragicznego bezrobocia, »dziedziczonej« biedy, faktycznego wykluczenia całych segmentów ludności poza wspólnotę narodową)4”.
.
I wreszcie, po trzecie: stopień rozwoju naszego społeczeństwa obywatelskiego w znacznej mierze zadecyduje o naszej pozycji w Unii Europejskiej, będzie bowiem warunkiem naszego zintegrowanie się z piętnastką dotychczasowych członków Unii Europejskiej – zintegrowania zapewniającego nam nie tylko utrzymanie własnej tożsamości narodowej, ale i oddziaływanie na innych. W ramach tej wspólnoty współpracują ze sobą nie tylko rządy i parlamenty, ale także samo rządy lokalne i organizacje pozarządowe. Słabość polskiego społeczeństwa obywatelskiego ograniczyłaby możliwości takiej współpracy.
.
Rola stowarzyszeń regionalnych. Po tym obszernym wprowadzeniu chyba oczywiste jest, jaką widzę rolę stowarzyszeń regionalnych w budowaniu społeczeństwa obywatelskiego lub – mówiąc wprost: w obronie i kształtowaniu naszej demokracji.
.
Jak już podkreślałem, demokracja bezpośrednia oparta jest przede wszystkim na dwóch „filarach” społeczeństwa obywatelskiego, tj. na organizacjach obywatelskich (zwanych najczęściej „organizacjami pozarządowymi”) oraz na samorządzie lokalnym. Regionalne stowarzyszenia kultury mają do odegrania ważną rolę w odniesieniu do każdego z tych filarów, a ponadto powinny mieć istotny wpływ na kształt naszego parlamentaryzmu.
.
Organizacje obywatelskie (OrOb). Stowarzyszenia regionalne są oczywiście jednym z typów OrOb. Tym się jednak różnią od większości innych organizacji obywatelskich, iż przedmiotem ich zainteresowania jest przede wszystkim właśnie region, a nie taka czy inna wyodrębniona dziedzina życia społecznego (oświata, zdrowie, samopomoc społeczna itp.). W związku z tym mają one możliwość przybliżania problemów swoich regionów już istniejącym organizacjom „działowym”, mają także możliwość inicjowania powstania takich organizacji na swoim terenie i wspierania ich działalności.
.
Samorządy lokalne. Organizacje regionalne powinny znacznie aktywniej niż dotychczas włączać się w kształtowanie samorządów lokalnych, w kształtowanie organów tych samorządów. Dla polityków – jak już to przypominałem – wybory samorządowe są bardzo często narzędziem budowania zaplecza własnego partyjnego; nie mniej często – narzędziem, etapem w budowaniu własnej kariery. Aparaty partii politycznych zazwyczaj mało wiedzą o problemach lokalnych, równie mało nimi przejmują się.
Bez aktywności stowarzyszeń regionalnych nie odzyskamy ukradzionej nam demokracji. Nie jestem nadmiernie optymistyczny w ocenie szans na to, by nastąpiło to odzyskanie w najbliższych wyborach samorządowych.
.
I jeszcze o wyborach parlamentarnych. Organizacje obywatelskie bardzo często deklarują, iż nie interesuje ich polityka, odcinają się od działalności politycznej, nieraz wręcz podkreślają swą cnotę apolityczności. Jednak odcinanie to idzie – moim zdaniem – zbyt daleko. Oczywiście, życie polityczne na szczeblu ogólnokrajowym kształtowane jest przede wszystkim przez partie polityczne – one powstają i funkcjonują dla realizacji takiego celu. Nie namawiam więc organizacji regionalnych do zajmowania się węziej rozumianą polityką.
.
Wybory parlamentarne są w państwach demokratycznych organizowane przez partie. Jednak wcale to nie znaczy, iż to aparat partyjny – mający niejednokrotnie słabe zakorzenienia w społeczeństwie – ma mieć monopol na proponowanie nam kandydatów na posłów i senatorów. Jest, powinno być, miejsce na wyłanianie jako kandydatów do parlamentu ludzi najbardziej kompetentnych, najbardziej godnych zaufania, chcących służyć krajowi, nie partii. I takich ludzi najłatwiej może jest znaleźć stowarzyszeniom regionalnym. Takich ludzi – poprzez społecznie tworzone komitety wyborcze – proponować jako realizatorów demokracji przedstawicielskiej.
.
Jeśli nasza demokracja ma funkcjonować sprawnie, wyborcy nie powinni przy tym ograniczać się do glosowania na swych kandydatów – czy to do samorządów lokalnych, czy do Parlamentu. Konieczne jest także by na bieżąco śledzili działalność tych, których wybrali. Znów najskuteczniej mogą to czynić poprzez stowarzyszenia regionalne, powołane z ich inicjatywy komitety.
Na zakończenie – jako iż trudno dziś wypowiadać się w sprawach społecznych bez poruszenia problemu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, krótko o tej sprawie (poruszałem zresztą ten problem i na Kongresie, który odbył się przed czterema laty).
.
Otóż mówiąc dotychczas o „społeczeństwie obywatelskim” miałem na myśli – zgodnie z tradycją - „narodowe” społeczeństwo obywatelskie, a więc społeczeństwo jednego kraju, żyjące w określonym państwie. Ostatnio jednak wskazuje się coraz częściej na problemy społeczeństwa obywatelskiego na ponad-państwowyrn poziomie. Problem podstawowy to obywatelska identyfikacja w ramach ponadpaństwowego organizmu.
.
Wydaje się, i właśnie idea „społeczeństwa obywatelskiego” sugeruje rozwiązanie tego problemu. Otóż współczesne europejskie „społeczeństwo obywatelskie” jest społeczeństwem zróżnicowanym według rozmaitych wymiarów. Umożliwia ono – już dziś – współistnienie wielu identyfikacji i sprzyja „rozkorelowaniu” dawniej ściśle ze sobą sprzężonych identyfikacji. Dziś mieszkaniec Europy z reguły poczuwa się równocześnie do wspólnoty z wieloma zbiorowościami: narodową, religijną, lokalną (m.in. związaną z „małą ojczyzną”), zawodową, pokoleniową, ideologiczną (przykładem „międzynarodówki”: socjalistyczna, konserwatywna, chadecka itp.). Można więc mówić o „otwartości” współczesnego Europejczyka na „wielowymiarowość” identyfikacji. Jak się wydaje, nie musi więc być nadmiernym szokiem wzbogacenie dotychczasowych identyfikacji – identyfikacją „obywatela Europy”; nie zastępującej identyfikacji dotych czasowych, lecz do nich „dołączonej”. Oczywiście, wiązać się to będzie z rozmaitymi problemami, ale przecież już dotychczasowa wielowymiarowość identyfikacji rodzi niejednokrotnie takie problemy.
.
Dla Polski – także zresztą dla innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej – wynika z tego niewątpliwie ważny wniosek: możemy mieć poważne problemy z funkcjonowaniem w ramach Unii Europejskiej, jeśli uprzednio nie zaawansujemy w dostatecznym stopniu budowy swych w narodowych społeczeństw obywatelskich – przede wszystkim właśnie rozwoju swych regionalnych związków. W takiej sytuacji zagrożona bowiem może być nasza narodowa obywatelskość.
Andrzej Siciński
1 Zamiast formalnej definicji zacytuję tu to, co powiedziałem na poprzednim Kongresie (r. 1998): „Przypomnijmy [...] główne idee kryjące się za tym określeniem: jest to uznanie, iż społeczeństwo ma swą podmiotowość, niezależną od podmiotowości państwa; społeczeństwo obywatelskie jest społeczeństwem uczestniczącym aktywnie we wszelkich dziedzinach życia zbiorowego; społeczeństwem, które ma zdolność samoorganizacji. Elementami społeczeństwa obywatelskiego są zarówno jednostki, jak i rozmaite typy wspólnot, zrzeszeń, stowarzyszeń. Niezbędne jest, aby ruch regionalistyczny był świadom tego, że jest jednym z filarów społeczeństwa obywatelskiego, a równocześnie, aby był świadom istnienia i działalności innych elementów tego społeczeństwa, w szczególności najróżniejszego typu tzw. organizacji pozarządowych”.
2 R. A. Ziemkiewicz, „Partie, partie über alles”, „Rzeczpospolita”, 23.07.2002.
3 Strategia dla Polski po wejściu do Unii Europejskiej na lata 2004-2015, Kancelaria Prezydenta RP, Komitet Prognoz „Polska 2000 Plus” PAN, Warszawa 2002, ss. 117-118.
4 Ibidem, s. 123.